Nota biograficzna pióra dr. Jerzego Dobrowolskiego
Antoni Aleksander Świderski, ppor. lot., .
Drugi z kolei syn Tadeusza i Antoniny z Hryniewieckich, urodził się nad Morzem Czarnym, w Kerczu na Krymie, 17 stycznia 1913 roku. W owym czasie Państwo Swiderscy, tak jak i wiele innych Polaków, przebywali w głębi Rosji, gdzie istniały dobre warunki dorobienia się, względnie zrobienia kariery, ponieważ ograniczenia stosowane wobec Polaków na zagrabionych polskich terenach tam v/ ogóle nie miały zastosowania. Wkrótce, jednakże, jeszcze w tym samym roku, rodzice jego wracają do Polski obawiając się, że wychowywanie dzieci w Rosji grozi utratą przez nich polskości. Całą rodzinę, włączając dziadków z obydwóch stron, ojciec przenosi w okolice skąd pochodzić; tzn. Częstochowy i osiedla się w Wieluniu, gdzie zakłada sklep żelazny. Tuż przed wybuchem I wojny światowej ojciec zostaje powołany do wojska rosyjskiego; obowiązek utrzymywania rodziny spada na barki pani Antoniny. Po wybuchu w Rosji rewolucji pan Tadeusz wstępuje do I korpusu polskiego gen. Józefa Dowbór-Muśnickiego w Bobrujsku na Białorusi, skąd dopiero w r. 1918 wraca do domu. W tym czasie Niemcy wycofują się z Wielunia. Ojciec organizuje służbę policyjną oraz oddział wojskowy złożony z mieszkańców ziemi wieluńskiej, gdyż rozpoczyna się woj na z Sowietami i każdy karabin liczyć się w naprędce tworzonej w wyniszczonym czteroletnią wojną kraju,’ ochotniczej Armii Polskiej Ojciec wyrusza na front i znów obowiązek utrzymania licznej rodziny spada na dzielna matkę. 0-statecznie/w r. 1922 ojciec, będąc już w stopniu pułkownika (dowodzi 27 pułkiem piechoty) zwalnia się z wojska i powraca do domu. Zaczyna z całą energią zajmować się interesem, rozwija go, zakłada parę sklepów w okolicznych. miasteczkach, handluje posiadłościami ziemskimi. Przychodzi na świat młodszy brat Wacław. Naukę z zakresu szkoły powszechnej pobiera na prywatnych kompletach, a do szkoły średniej uczęszcza od roku 1921. V/ roku 1930 zdaje maturę w Gimnazjum im. Tadeusza Kościuszki (w Wieluniu). Od wczesnych lat być zainteresowany lotnictwem pragnie zostać konstruktorem samolotów. Rodzice obiecali, że wyślą go na studia na słynną politechnikę w Getyngę w Niemczech, której wydział lotniczy uchodzić za jeden z najlepszych w Europie. Jednakże plan ten być trudny do zrealizowania na skutek wielkiego kryzysu (1929 -53), który objąć wszystkie dziedziny gospodarki. W międzyczasie starszy brat Tadeusz, który w poprzednim roku rozpoczął studia na wydziale inżynierii lądowej i wodnej Politechniki Gdańskiej namawiał go, ażeby tam studiował. Ojciec uważając, że na inżyniera nie nadaje się, wystarał się o dziewięciomiesięczną praktykę w Hucie Królewskiej, ażeby przekonać się czy tego rodzaju zawód będzie mu odpowiadać. Po odbyciu tej praktyki, na wiosnę 1931 r, dowiaduje się ze smutkiem, że rodzice definitywnie nie są w stanie posłać go na studia do Getyngi (Góttingen). Postanawia więc studiować na Politechnice Gdańskiej i w kwietniu tegoż roku zapisuje się tam na wydziale lotniczym na semestr letni. Studia (które odbyć w języku niemieckim) na Wydziale Budowy Samolotów, specjalizując się w aerodynamice, kończy w grudniu roku 1936 i uzyskuje dyplom z tytułem inżyniera dyplomowanego (Dipl. -Ing. - Diplomingenieur). Europejski stopień Dipl. -Ing. odpowiada na tym terenie stopniowi Master'’ Należy tu zaznaczyć, że mało studentów kończyło politechnikę w pięć lat.
15 stycznia 1937 r. rozpoczyna pracę w biurze konstrukcyjnym Lubelskiej Wytwórni Samolotów w Lublinie (LWS). We wrześniu 1937 r. zgłasza się do szkoły oficerskiej (podchorążówki) przy 27 pułku piechoty w Częstochowie. Po trzech miesiącach zostaje przeniesiony do Szkoły Podchorążych Lotnictwa - Klasa Techniczna, potocznie zwanej Podchorążówką Techniczną, która prowadzi jednoroczny kurs techniczny podchorążych rezerwy lotnictwa. Kurs ten kończy po czym odbywa trzymiesięczną praktykę w 4 Pułku Lotniczym w Poznaniu. Otrzymuje nominację na podporucznika rezerwy lotnictwa. We wrześniu 1938 r. wraca do LWS.
W niedługim czasie zostaje przeniesiony do Warszawy do Instytutu Badań w LOCIE, gdzie zajmuje się prototypami LWS. Poza tym od czasu do czasu wyjeżdża, do pułków lotniczych, celem naprawy samolotów LWS. W sierpniu 1939 r. zostać zmobilizowany do lotnictwa z przydziałem do eskadry samolotów bombowych typu LWS-6 jako -oficer techniczny. W pierwszym dniu wojny samoloty te zostały zniszczone przez lotnictwo niemieckie, a on sam dostał rozkaz udania się do Lublina. W Lublinie zastał fabrykę i lotnisko ‘’zupełnie zbombardowane. Inżynierowie i technicy wyjeżdżali właśnie na południe Polski, ażeby dostać się do Constancy w Rumunii, gdzie miały być przysłane okrętami samoloty francuskie i angielskie. Samoloty te mieli oni montować i wysyłać na front. Przez cały czas od wyjazdu z Lublina trzyma się razem z trzema kolegami z LWS: inż. Wojciechem Fangorem, inż. Władysławem Fisdonem i inż. Bolesławem Wiśnickim Później w czasie swej wędrówki wojennej spotkać się z inż. Aleksandrem Muraszewem, z którym był na szkole podchorążych i na praktyce w poznańskim pułku lotniczym oraz z inż. Stanisławem Petrusewiczem, z którym studiować w Gdańsku.
Napaść Sowietów 17 września 1939 r. zastała ich nad granicą rumuńską. Po przekonaniu się, że Rosjanie wcale nie mieli przyjaznych zamiarów wobec nas (prawie, że dostali się do niewoli bolszewickiej, starając się o tym przekonać ...) przeszli na stronę rumuńską, gdzie zostali internowani. Po paru dniach uciekli z obozu i dostali się do Bukaresztu. Tam ambasada polska wydała in paszporty zaopatrzyła w gotówkę i poleciła próbować dostać się do Francji na własną rękę, gdzie już organizowało się wojsko polskie. Po paru dniach pobytu w Bukareszcie ułożyli plan przedostania się do Jugosławii przez "„zieloną, granicę"” tzn. nielegalnie. Po szczęśliwym przyjeździe do Belgradu dowiedzieli się, że bez żadnych trudności nogą jechać do Grecji, gdzie w Pireusie miały czekać polskie statki. Statki te miały zabierać żołnierzy polskich do Francji albo do Syrii, gdzie również miano organizować polskie jednostki (już w październiku 1939 zrodził się zamiar sformowania na Lewancie, na wtenczas francuskich terytoriach Bliskiego Wschodu, polskiego związku taktycznego). Dostali się na statek płynący do Marsylii. Do Francji przypłynęli w początkach grudnia 1939 r. Zostali zakwaterowani w koszarach na Le Bourget pod Paryżem. Tam pozostawali do początku lutego 1940 r. Następnie przeniesiono ich do Lyonu, gdzie zaczęły się organizować pierwsze polskie eskadry. Po paru miesiącach pobytu w Lyon, z inżynierami Fangorem Muraszewem i Wiśnickim zostaje posłany przez polskie władze lotnicze do Angouleme} do fabryki podwozi, ażeby przyspieszyć dostawę ich do naszych eskadr. W czerwcu 1940 r. tak Lyon jak i Angouleme zostają zbombardowane. Dostają rozkaz przedostania się do Wielkiej Brytanii. Po różnych tarapatach docierają do portu St.« Jean-de-Luz, nad granicą hiszpańską. Przybyli o godzinie 2 po południu, ażeby dowiedzieć się, że ostatni statek do Wielkiej Brytanii odpłynął o godz. 12 w południe i że Niemcy są tuż, tuż... Decydują się iść przez Pireneje do Hiszpanii, a następnie do Portugalii. Niestety nie udaje im się. Zostają złapani w górach i po paru dniach więzienia w Irun'’e zostają przewiezieni do obozu jeńców z hiszpańskiej wojny domowej w Miranda de Ebro, w Starej Kastylii. Gdzieś w lutym 1941 roku udaje in się wydostać z Mirandy i dotrzeć do Madrytu. W tym czasie w Madrycie hr. Orłowski zorganizował masowy szmugiel żołnierzy polskich przez Hiszpanię do Portugalii. Należy tu podkreślić, ile znaczy w życiu szczęście. Inż. Swiderski mieszkał w Madrycie nielegalnie razem z inż. Fangorem. Pewnego dnia Orłowski zawiadomił ich, że następnego dnia wieczorem przerzuci ich do Portugalii. Następnego dnia jednak przyszedł w południe i powiedział im że są trudności i że nie będzie mógł ich przerzucić. Wobec tego poszli do kina. Tymczasem po dwóch godzinach Orłowski wrócił, lecz nie zastawszy ich w domu, wziął trzech innych ludzi, z którymi wpadł i wszyscy zostali aresztowani. On sam został wydalony z Hiszpanii (pomimo tego, że jego matka była dobrze ustosunkowaną Hiszpanką, a sam służył w wojnie domowej po stronie gen. Franco) a tych trzech, których przeprowadzał, wsadzono do więzienia, a następnie posłano do Mirandy... Ilość Polaków złapanych w Hiszpanii wzrasta zastraszająco. Władze polskie w Londynie naznaczają, por. Zagórskiego i 5 inżynierów, ukrywających się w Madrycie, do przejęcia organizacji zapoczątkowanej przez hr. Orłowskie go. Inż. Świderski jest jednym z tych pięciu inżynierów; jego odcinkiem operacyjnym jest szmuglowanie naszych ludzi między Madrytem a Barceloną. Praca jest ciężka i niebezpieczna, ale bardzo ciekawa - wykonuje ją z zapałem. Do Madrytu dociera inż. Stanisław Petrusewicz. Ma wizę portugalską, która okazuje się nieważna. Jest wiec spalony, grozi mu więzienie. Inż. Swiderski bierze go pod swe opiekuńcze skrzydła ... Czas płynie. Organizacja zaczyna coraz to bardziej podpadać policji hiszpańskiej. Mają miejsce przesłuchiwania i rewizje. Wraz z inżynierami Petrusewiczem i Wiśnickim decyduje się na wyjazd do Wielkiej Brytanii. Do Portugalii przez zielona granicę iść nie mogą, gdyż posiadają prawdziwe -fałszywe dokumenty; nie mogą skompromitować polskiej placówki dyplomatycznej. Po długich staraniach udaje in się otrzymać wizę brazylijska, po złożeniu przysięgi, że Brazylię opuszczą w przeciągu paru miesięcy. A więc do Londynu pojadą "„najkrótszą”” drogą via Rio de Janeiro. W Bilbao wsiedli na statek, ale nie bez niemałych trudności) i po dziesięciu dniach, z krótkim postojem na Wyspach Kanaryjskich, zawinęli do Rio. Poselstwo polskie tam wysyła depeszę do Londynu, zawiadamiającą o ich przybyciu, a oni załatwiają przejazd statkiem do Wielkiej Brytanii. Przychodzi jednak odpowiedź od władz polskich w Londynie, że mają jechać do Kanady, gdzie organizuje się wojsko polskie. Działała tu już wtedy Polska Misja Wojskowa, na czele której stał gen. bryg. Bronisław Duch (do ścisłego sztabu generała należały misje lotnicza i marynarki wojennej). Via Indie Zachodnie płyną do Nowego Jorku, a stamtąd pociągiem dostają się do Windsor, Ontario, gdzie mieściły się biura sztabu gen. Ducha i biuro rekrutacyjne. Obóz szkoleniowy znajdował się w Owen Sound,,Ontario. Pracując*w Misji inż. Swiderski starał' się o przydział do jednostek w Wielkiej Brytanii. Po roku oczekiwania nadeszła dyrektywa ze sztabu w Londynie, nakazująca polskim inżynierom pozostanie w Kanadzie i podjęcie pracy w przemyśle wojennym. Bierze więc jednoroczny urlop z wojska, udaje się do Toronto i otrzymuje prace w biurze konstrukcyjnym projektującym masową produkcję ciężkiego karabinu maszynowego. W biurze tym pracowali też inżynierowie Fangor i Wiśnicki. Po kilku miesiącach przenoszą się w trójkę do Canadian wooden Air-craft. Firma ta projektowała i produkowała części do słynnego samolotu Mosquito. całego drewnianej konstrukcji, dwuosobowego wywiadowczego bombowca, budowanego w zakładach De Havilland'’. Bombowiec ten z uwagi na swa szybkość (do 400 nil na godzinę) mógł operować bez osłony myśliwców. Nadchodzi koniec wojny w Europie. Fabryka przenosi się do Stratford, Ontario, zaczyna budować domy i produkować meble, ale po pewnym czasie zamyka się. -Z kolei wraca do Toronto i z dwoma Polakami ze starej emigracji buduje własnymi rękami fabrykę niemalowanych mebli przy ulicy Dundas West niedaleko Roncesvalles. Po roku spółka rozwiązuje się i fabryka zostaje sprzedana. Otwiera biuro konsultacyjne w Toronto, ale mu to nie idzie. Zaczyna szukać pracy. Dostaje pozycję naczelnego inżyniera Farand & Delorme w Montrealu, jednego z oddziałów United Steel. Po niecałych dwóch latach, w r. 1949 fabryka zostaje sprzedana, Z kolei przyjmuje posadę inżyniera-konstruktora w firmie Canadian John Mansville w Asbestos, Quebec. Po przepracowaniu tam z górą jednego roku, dowiedziawszy się, że z powodu ograniczeń budżetowych nie dostanie• domu mieszkalnego, wymawia posadę i znów poszukuje zajęcia. Jest rok 1951. Inż. Józef Norton-Spychalski ofiarowuje mu w swojej nowo otwartej firmie Computing Devices of Canada posadę inżyniera projektów. W czerwcu 1951 r. zaczyna pracę w Ottawie. W roku 1967 cały dział analogowy C.D.C. zostaje zamknięty. Po długich i ciężkich poszukiwaniach zostaje przyjęty jako pracownik naukowy do laboratorium silników, wydziału mechanicznego Research Council of Canada (NRC). Pracuje tu aż do przejścia na emeryturę, tj. do 1-go stycznia 1973 r. W NRC był bardzo wysoko cenionym pracownikiem naukowym. W Canadian Wooden Aircraft poznał swa przyszłą żonę Marię. Pobrali się w Ottawie jak już pracował w Coumputing Devices of Canada
Państwo Świderscy mają dwoje dzieci: córkę Karen Ph.D.- (pracuje w International Monetary Fund w Waszyngtonie) i syna Antoniego (M.B.A., CA. - pracuje w sektorze prywatnym w Vancouver).
Ojciec został aresztowany przez Niemców w pierwszym dniu wojny, tj. 1 września 1939 r., był w więzieniu, potem w obozie koncentracyjnym - zmarł w r. 1941. Matka umarła w Polsce w r. 1958- Starszy brat, inż. Tadeusz, został przez Niemców aresztowany w r. 1941 i zesłany do słynnego obozu koncentracyjnego w Dachau, w którym przebywał aż do końca wojny, obecnie mieszka w Toronto. Młodszy brat, mgr Wacław umarł w Polsce na serce w wieku 35 lat w r. 1957. Inż. Antoni Swiderski, członek Association of Professional Engineers of Ontario (P. Eng.) jest autorem licznych publikacji naukowych z dziedziny modelowania silników wolno tłokowych, kompresorów, dynamiki łożysk i akumulatorów hydraulicznych. Był sekretarzem Associate Committee on Pro-pulsion. W roku 1974 z ramienia NRC był współorganizatorem między narodowego sympozjum turbin gazowych. Jest autorem licznych artykułów w prasie kanadyjskiej i polonijnej. Pełnił funkcję prezesa Oddziału Ottawa Stowarzyszenia Techników Polskich w Kanadzie, dyrektora Szkoły Polskiej w Ottawie i brał czynny udział w pracach Przyjaciół Katolickiego Uniwersytetu w Lublinie (KUL). Za swa pracę na niwie społecznej otrzymał -•d Prowincji Ontario złotą (15 lat) odznakę Volunteer Services Award. Raczej niechętnie i mało mówi o swojej pracy i o sobie samym. Nie szczyci się swoimi nieprzeciętnymi osiągnięciami. Rozmawia ciekawie na wiele tematów. Zna doskonale historię. A najlepszym przykładem jego pracowitości i no czucia obowiązku dania z siebie czegoś innym jest fakt, że idąc parę tygodni temu do szpitala na poważna operację przeszczepów naczyń wieńcowych (bypass operation) zabrał ze sobą do dokończenia korekty manuskrypt napisanej przez niego historii pięćdziesięciolecia Stowarzyszenia Techników Polskich w Kanadzie (STP). Jest to chyba najlepszy przykład dla tych, którzy nawet będąc na emeryturach i dysponując większą ilością wolnego czasu, wiecznie wymigują się od jakiejkolwiek pracy społecznej; zasłaniając się właśnie. brakiem czasu... Mamy nadzieję, że pobyt inż. Swiderskiego w szpitalu nie potrwa za długo i że nie zabraknie mu sił i chęci do dalszej pracy na niwie społecznej.